Odwiedzenie w Jaworznie Parku Gródek chodziło mi po głowie od dawna. W końcu jak się już tam wybrałam w lipcu to oczywiście musiałam swój dzienny plan zwiedzania naszpikować tysiącem miejsc na granicy Śląska i Małopolski. No dobra może nie tysiąc, ale Sławków, zamek w Rabsztynie, Chata Kocjana, aż wreszcie tadżin w restauracji Drozd w Jaworznie na który przyszło nam czekać godzinę (oj warto było) skutecznie przesunął dotarcie do miejsca docelowego. To był jeden z tych momentów kiedy się wahasz czy jest jeszcze sens gdzieś pojechać, a jednocześnie… skoro już tu przyjechaliśmy. No dobra prawie dochodzi 19:00 na zegarku, ale latem przecież słońce zachodzi później. Idziemy. Bo jak zaparkowaliśmy samochód w rejonie ul. Jaworowej to faktycznie trochę trzeba iść nim dojdzie się do słynnego deptaka na wodzie, a raczej już nad suchą ziemią. Zachodzące słońce miało nie być jedynym problemem, gdyż w drodze do celu postanowił mi się zepsuć but, a gwoli ścisłości urwał się pasek w espadrylu. No ok, pokonamy i to. Im dalej w las tym gorzej. Ciemniej, odczuwalnych komarów jakby więcej i jeszcze żołądkową rewolucją postraszyło. Nie… ostatni lipcowy dzień to zdecydowanie nie był dzieł na odwiedzenie Gródka. Nawet foty nie miały prawa wyjść, bo jedyna bateria w nowym aparacie jakby się rozładowywała. Pewnie znacie ten klimat ok to cyknę tu jeszcze dwa ostatnie zdjęcia, wyciągnę na chwilę baterię i może zrobię jednak cztery. I nawet wyszło tych zdjęć więcej. Przy zachodzącym słońcu, rozwalonym bucie, pogryzionej skórze przez komary i nerwom w gratisie. Plusem był fakt, że prawie nie było już ludzi i że nie zniechęciłam się do ponownego odwiedzenia:)
One comment on “Zobaczyć Park Gródek nim zajdzie słońce”