Kiedy pisałam o wybranym noclegu, na jaki zdecydowaliśmy się podczas naszego pobytu w Porto, zachwalam m.in. bliskość Kaplicy Dusz, czyli słynną Capela das Almas. Dlaczego dusze? To z powodu witraża, który je przedstawia. W XIX w. wykonał go malarz Amândio Silva. Zewnętrzną część budynku tworzą charakterystyczne kafelki tzw. azulejos. Jest ich prawie 16 tysięcy i zajmują powierzchnię około 360 metrów kwadratowych ściany. Płytki zostały sprowadzone z Lizbony, z fabryki ceramiki Viúva Lamego. Przedstawiają one etapy życia São Francisco de Assis i Santa Catarina, które są czczone w kaplicy.
Nim przyleciałam do Porto, wiedziałam, że będę chciała tutaj zrobić zdjęcia. Co prawda takich miejsc w Porto nie brakuje i na każdym kroku napotkamy zdobione niebieskimi kafelkami Kościoły, ale te miejsce jawiło mi się jako najbardziej fotogeniczne i takie bardzo .. instagramowe. Nie chciałam jednak zadowolić się jednym ujęciem właśnie pod instagram, a zrobić ich więcej, koniecznie w niebieskim swetrze. Taki miałam plan i musiałam w niego zaangażować drugą osobę. Tym razem zlitowałam się nad mężem i na szybki, poranny spacer w dniu opuszczania Porto zaprosiłam Magdę:) Mówiłam będzie łatwo i szybko. Nie było. Jeśli wydawało mi się, że w tygodniu z rana przy turystycznej atrakcji będzie się krzątać mało osób, bardzo się pomyliłam. Kaplica mieści się tuż przy skrzyżowaniu dwóch ulic: Rua de Santa Catarina i Rua de Fernandes Tomas. Wejście do kaplicy znajduje się na tej pierwszej wyłączonej z ruchu kołowego, natomiast ta bardziej fotogeniczna część jest przy przejściu dla pieszych.
Chyba nie muszę dodawać, że marzyło mi się zdjęcie, gdy spaceruję wzdłuż wykafelkowanej ściany bez towarzystwa innych przechodniów. I chyba nie muszę mówić, jak było to trudne. Kiedy już fotografowany z drugiej strony uliczki (koniecznie szerokokątny obiektyw) chodnik był na dziesięć sekund pusty, to akurat jechały zasłaniające kadr samochody, albo – co gorsza – stały na czerwonym świetle. Kiedy już nie wchodziły w kadr samochody, to pojawiali się przechodnie i tak w kółko. Oczywiście ten ulotny moment chciałyśmy uchwycić jedna drugiej, oczywiście w wersji aparat i smartfon i oczywiście coś tam jeszcze na film. Straciłam rachubę, ile razy czekałyśmy na zielone światło, żeby przejść na drugą stronę:) Uczynku nie żałuję, przy ponownych odwiedzinach Porto, postąpię tak samo:)