Święta i po świętach. Jakie były w tym roku, poza tym, że w końcu białe. Pełne niepokoju i szybkich zwrotów akcji. Wigilia rano to ostatnie świąteczne kadry, które czyniłam znajomej rodzince w Siemianowicach Śląskich, szybki powrót do Zabrza i obróbka tegoż materiału i przygotowania do wyjazdu na wigilię do Tarnowskich Gór. W momencie naszego wychodzenia z domu stanęło jednak spotkanie pod znakiem zapytania, kiedy gospodarz okazał się być chory. W ciągu godziny decyzja o organizowaniu wszystkiego u teściów, w kolejnej godzinie decyzja o zgarnięciu moich:) Chwilę przed wigilią utrata zęba, bo zachciało się ugryźć kawałek bułki. W połączeniu z faktem, że trzeci dzień ciągnęłam na przeciwbólowych i zapalnych lekach, coby ulżyć przy ataku rwy kulszowej – to szczyt rozżalenia i niemocy osiągałam coraz to wyższy. Ale do końca pechowego roku niewiele pozostało, tak się przynajmniej pocieszam. Wigilijny wieczór wyjątkowy, sentymentalny, a pierwszy dzień świąt z szybkim kursem za Wieliczkę do dziadków. Drugi dzień świąt przywitałam w Katowicach rozpoczęciem 6rano dwunastogodzinnej zmiany. Potem kolejna zmiana. I dziś chwila na złapanie balansu i poczynienie nowych postów na blogu. No i tak to właśnie jest.. Ps. Nie mogłam sobie podarować tytułu z tym przewodnim w memach świątecznych i jakże mnie rozweselającym tekstem:)