Mam na śląsku swój jeden tajny sklep z używaną odzieżą. Odwiedzam go średnio raz na dwa lata, ale zawsze wychodzę z pełną torbą skarbów, głównie wełnianych swetrów bijących na głowę sieciówkowe ciuchy i ich składy. I tuż po świętach naszła mnie ochota na ponowne odwiedziny, które zaowocowały tylko jedną francuską wełnianą zdobyczą, ale przyozdobioną takimiż guzikami. Oczarowały mnie i towarzyszą mi od kilku dni nieustannie:) I zabrałam te moje francuskie perełki na wycieczkę do mojego ulubionego miasta na południu Polski, do Bielska-Białej. Odwiedziny rozpoczęłam od słodkiego śniadania w prawdziwie francuskim stylu. Istna Francja Elegancja:)
W niewielkiej kawiarence przy rynku o wdzięcznej nazwie Francja Elegancja wybór padł na Orzech(l)ove, czyli maślany croissant z musem z migdałów i orzechów laskowych, bananem oraz orzechami arachidowymi. Do kawy idealny, ale jeśli ktoś miałby ochotę na coś bardziej na słono, to znajdziemy tu także kanapki, cebulową zupę oraz wytrawne croissanty. Są też laguny. Nie atakują:)