Półka z książkami

Co czyt(ał)am w ostatnim czasie. Część II

Drugą część moich książkowych odkryć minionego roku rozpocznę od pozycji, mającą z założenia być inspiracją i mapą do spełnienia, która rozpoczyna  się w przeszłości, wytycza cele na przyszłość i uczy żyć w teraźniejszości. Przyznaję, że z tym mam zawsze największy problem, czyli jak nie myśleć o tym co było, odczuwać radość tylko na to co będzie a totalnie pomijać tu i teraz.

Depresjologia Agaty Komorowskiej nie jest wydawnictwem naukowym czy psychologicznym, zdecydowanie bardziej wpisuje się w literaturę rozwoju osobistego i daje nam swoisty pamiętnik kobiety, która rozwiodła się, porzuciła pracę na wysokim stanowisku, zamknęła firmę i zdjęła z siebie maski jakie latami zakładała, by zadowolić otoczenie – wpadając w coraz to większą czarną dziurę. To sposób matki czwórki dzieci (w tym adoptowanych oraz jednego chorego ) na odnalezienie w sobie chęci do życia i odczuwania  prawdziwej radości. To opowieść o wyjściu z dołka, walce z chorobą i szukaniem siebie.

Depresja jest jak drapieżny kot. Najpierw trąca łapą, podgryza, bawi się z tobą przez kilka, kilkanaście lat, a dopiero gdy opadniesz z sił, zjada. A gdyby tak tego kota oswoić, pogłaskać, podrapać pod brodą i posłuchać, co mruczy ci do ucha, gdy jest jeszcze małym smutnym kotkiem..? Gdybym wtedy wiedziała, że wystarczy przestać walczyć, przestać stawiać opór, wystarczy poddać się fali życia i odpuścić całą kontrolę..

Pamiętnik, poradnik i lekarstwo na depresję, której sama doświadczyła tak książkę opisuje autorka. Pamiętnik owszem, lekarstwo hmm niekoniecznie. Ale przecież nie można naiwnie sądzić, że ktoś poda nam na tacy gotowiec na szczęśliwe życie, nawet jeśli reklamuje swe dzieło w ten sposób. Sięgnęłam z ciekawości jak i osobistych powódek. Nie widzę w niej źródła zagrożenia dla ludzi chorych (bo i z taką opinią w sieci się spotkałam) lecz może wynika to z mojego zdystansowania się do tego typu publikacji. A może tytuł nieumiejętnie został użyty.. czy sięgnęłabym po tę samą książkę, gdyby z okładki wołało coś na wzór jak żyć lepiej lub jak zawalczyłam o lepszą siebie.. intuicja podpowiada mi, że zdecydowanie nie. Afirmacji jakie poleca Agata nie lubię ale kilka prostych prawd gdzieś tam w głowie utkwiło.

Przebaczenie przynosi ulgę. Przebaczenie sprawia, że rysy twojej twarzy łagodnieją, a w sercu robi się coraz więcej miejsca na miłość. Nienawiść niszczy ciebie, a nie znienawidzoną osobę. Twoje serce nie odpocznie, póki nosisz w nim złość, nienawiść, żal, urazę czy chęć zemsty. Te uczucia będą sterowały twoim życiem i będą niszczyły. Stracisz na nie swoją energię i czas.

A jeśli już o głowie to wszystko zaczyna się właśnie w niej. Poradnik Karoliny Cwaliny-Stępniak Wszystko zaczyna się w głowie. Planuj działaj nie marudź to bardzo ładnie wydany zbiór porad i sposobów na lepszą siebie. Typowy poradnik mający na celu zmotywowanie się do realizacji własnych marzeń, historie i opisy wzlotów i upadków Karoliny. Jak już wspomniałam wcześniej nie przepadam za wydawnictwami okołocouchingowymi, ale .. gdzieś to zawsze przegrywa z bliską mi estetyką, mówiąc dosadniej pastele i złote litery okładkowe mnie zbałamuciły.

Z książkami mam tak, że rzadko kiedy wciągają mnie od pierwszych stron. Czasem nawet te, których recenzje czy tematyka mnie wyjątkowo zainteresowały  potrzebują kilku rozdziałów bym poczuła chęć poznawania kolejnych kartek i ten swoisty dreszcz „co dalej”  też pojawia się w późniejszej fazie. Są jednak thrillery psychologiczne, które głęboko zapadają w pamięć i nęcą duszę czytelniczą już od pierwszych  chwil i takimi stały się książki amerykańskiej prawniczki Wendy Walker. Na pierwszy ogień poszło „Nie wszystko zostało zapomniane” odkryte w pracy, przeczytane hurtem i trzymające  w napięciu do samego końca. Ofiara gwałtu próbuje wyjść z tej traumy i przypomnieć sobie podczas mozolnej terapii szczegóły tak, by można było odnaleźć sprawcę. Wszystko odbywa się w niewielkim miasteczku a książka jest pokazaniem pewnych schematów, dylematów, etyki po stronie terapeuty. Zachęcona tym wydawnictwem sięgnęłam także po drugą książkę Wendy Śladami Emmy -traktującą o zaburzeniach narcystycznych.

Jako, że panuje moda na książki o tematyce arabskiej (nie przypadkiem po ujawnieniu słynnej afery dubajskiej) i mnie w te klimaty „wsysło”. Nawet gdybym się broniła rękami i nogami to bestseller wielu księgarni – Dziewczyny z Dubaju Piotra Krysiaka atakował dosłownie wszędzie, w kolejce w supermarkecie, w prasie, tabloidach, wreszcie i w pracy. Leżało, leżało więc w końcu oparłam się kulisom „dziennikarskiego śledztwa”. Zdziwienia wielkiego nie było, choć nie powiem…dziwnie czyta się o osobach, które gdzieś tam kiedyś poznałaś osobiście lub domyślasz się, że to mogłyby być te osoby. Poniekąd to właśnie wada tej literatury faktu, że faktów tu w zasadzie niewiele, detali tak pożądanych przez czytelnika również brak, nazwisk żadnych i wszystko kręci się na zasadzie ktoś coś kiedyś powiedział, napisał, zrobił i wziął za to kasę od innego ktosia. Dialogi wyjęte żywcem z pierwszego lepszego messendzera, o ile takowe sami prowadzić lubimy to czytać cudze w książce tak zachwalanej już niekoniecznie. Poziom mizerny a nudą wieje i przestać nie chce. Żadnych wzlotów, żadnych upadków, typowe wydawnictwo nastawione na głośny szum i szybki zarobek. Przeczytane, odhaczone, na szczęście nie ja wydałam na to pieniądze. Ponoć na podstawie książki ma powstać film, pytanie tylko po co.

Nieco większą zagwostkę mam z książkami niejakiej Laili Shukri i serią jestestwa. Mamy tutaj tę co była służącą i kochanką na arabskim dworze jak i tę co jest żoną szejka i terrorysty. I może gdyby były to losy jednej z nich to jeszcze dałabym się nabrać, że to prawdziwe. A tak widzisz tylko naciągane historie, próbę stworzenia mitu wokół swojego niebezpiecznego życia, aż wreszcie wyciągnięcia od czytelników hajsu, wszak poczytna seria to dobry biznes. Złotówki jednak do interesu nie dołożyłam, egzemplarze były z biblioteki, ale ..wstyd się przyznać..one mnie wciągnęły. Tak, wciągnęły mimo irytującego sposobu pisania polegającego na licznych powtórzeniach, tysiącach infantylnych przymiotników, okraszonych jeszcze liczniejszymi przecinkami. Przykład? A proszę bardzo, kilka pierwszych z brzegu.


A ona zapragnęła, aby ten dzień, ten wieczór, ta noc jeszcze się nie skończyły, nie tu, nie zaraz, nie teraz. Bo przecież kiedy on tak patrzy, tak mówi, tak słucha, tak pyta.. I prowadzi, i ochrania, i dotyka… To przecież po coś. Po cudowność największą. Jedyną.


I znowu sypialnia, jego, już jej, ich, miłości ich. Miłości odkrytej, zdobytej, głodnej, godnej, słonecznej, odwiecznej, wiecznej.
Dotykał, pożądał, rozżarzał. Ją, tę jedną jedyną. Wybraną. Na wieczność.

Abstrahując już od stylu pisania czy burzenia piany o prawdziwość przedstawionych wydarzeń tematy poruszane w wydawnictwach Lairy to tematy ważne i aktualne. Świetna propozycja do przeczytania dla młodych dziewczyn. Ku przestrodze. Bo przecież takich Dżulii co zakochały się i wyjechały do kraju muzułmańskiego jest setki, jeśli nie tysiące. Potem płacz, ból, poniżenie i dużo gorsze rzeczy opisane nad wyraz drastycznie w części „Byłam kochanką arabskich szejków”. Bohaterka bądź co bądź naiwna ale z wszystkich części chyba jej losy zainteresowały mnie najbardziej.

Cudownym zrządzeniem losu autorka książki, na co dzień mieszkająca w Emiratach Arabskich ukrywająca swoją literacką pasję pisania przed mężem szejkiem trafia co chwilę na niesprawiedliwie potraktowane kobiety. Pomaga im niczym Liam Neeson w Uprowadzonej, by finalnie opisać całą akcję odbicia w swych książkach. Mamy więc kolejno wydane: Byłam służącą w arabskich pałacach, Jestem żoną szejka, Byłam kochanką szejków i Jestem żoną terrorysty.

Im dłużej mieszkałam na Bliskim Wschodzie i im więcej jego mrocznych tajemnic odkrywałam, tym większe narastało we mnie przekonanie, że trzeba o nich głośno mówić, aby chociaż w ten sposób uhonorować lata cierpienia istot ludzkich, które nigdy nie miałyby możliwości publicznie wypowiedzieć się w swoim imieniu. I to jest warte towarzyszącego mi ciągle poczucia ogromnego zagrożenia oraz przeraźliwego strachu, który pojawia się przy każdej pisanej linijce.

O kolejnym thrillerze i kryminale prawniczym można za to napisać, że dużo wątków wplecionych jest z realiów naszej sceny polityczno-prawniczej.  Jak dużo i z jaką dozą faktu to wie już tylko sam autor – Mariusz Zielke. To moje pierwsze zetknięcie z jego dziełami,  wciągnęło mnie bez reszty i jednocześnie przeraziło. Czasem jednak człowiek wolałby o tych wszystkich układach w naszym kraju nie wiedzieć. Utwierdzam się w przekonaniu, że może lepiej, wygodniej  i bezpieczniej żyć w kowalskiej przeciętności:)

Mamy tu historię dziennikarza piszące artykuł o właścicielu świetnie prosperującej firmy leasingowej, nagle pomówionym o oszukanie inwestorów na sumę 300 mln złotych.   Ukazane są schematy manipulacji, jakie mają przyczynić się do przejęcia tejże firmy a w całość zamieszani m.in. prezes banku oraz tytułowy sędzia. Mariusz Zielke obnaża prawdziwe oblicze świata finansjery i kreśli prawdziwe oblicze świata, w którym prawo jest dla bogatych, a nie dla biednych. Nie brakuje też smaczków z dziennikarskiego świata, nazbyt dobrze nam znanych z ostatnich lat.

Rurek, kur…, czy naprawdę nikt nie może zetrzeć tego blatu? – dosłyszał nawoływanie jakiegoś prezentera z sąsiedniej Sali. Ogląda nas pięć milionów ludzi. Zasługują na coś więcej niż ujebany stół

Pozostając w klimacie prawniczych thrillerów, coś od  mistrza gatunku Johna Grishama. Kojarzycie filmy Firma z T.Cruisem czy Raport Pelikana z J.Roberts? Powstały na podstawie powieści Johna. Grisham świetnie i z taką lekkością wprowadza nas w świat skorumpowanego prawniczego środowiska. Nie inaczej ma się sprawa w Królu pozwów z 2004r. (wydane również jako Król afer  i Król Odszkodowań). Typowy sen o byciu niebotycznie bogatym, zrealizowany szybciej i prościej, niż główny bohater mógłby sobie wyobrazić. A wszystko dzięki zbiorowym pozwom poszkodowanych przez pewien lek. Zgrabnie i rzeczowo ukazany proceder wytoczenia powództwa przeciwko firmie farmaceutycznej. Pomimo, że główny bohater finalnie wraca do punktu wyjścia, tak naprawdę wcale nie wydaje się być przegrany, w myśl zasady co skorzystał to jego. Trudno też doszukiwać się w nim cech egoistycznych. Książka uniwersalna, ponadczasowa, dla mnie lekka i przyjemna, z fajnie wyważoną dozą humoru i ironii. Do bibliografii Grishama pewnie sięgnę jeszcze nie raz, choć przyznaję, że okładki jego wszystkich książek estetycznie mnie po prostu rażą. Ale w końcu nie po okładce się ocenia.

– A pańska klientka?
– Jest tylko jedna. Wystąpienia zbiorowe to wielkie oszustwo, przynajmniej w takim wydaniu , w jakim pan i pańscy koledzy je wykorzystujecie. Całe powództwo grupowe to kant, złodziejstwo w biały dzień, loteria chciwości za którą pewnego dnia wszyscy będziemy musieli zapłacić. Niepohamowana chciwość za daleko wychyli wahadło w jedną stronę.

Z kryminalnej czołówki sięgnęłam jeszcze po Wielkiego, złego wilka autorstwa Jamesa Pattersona. Jest to 9tom serii Alexa Crossa – policjanta z wydziału zabójstw. Tym razem Alex tropi przywódcę rosyjskiej organizacji przestępczej w USA, który jest uwikłany w sprawę porwań kobiet mających być niewolnicami bogatych zboczeńców. I na koniec Beznadziejna sprawa Marka Gimeneza. Thriller trochę na wyrost opisywany a raczej reklamowany jako prawniczy. Choć główny bohater – pan Bookman to profesor wydziału prawa mający zwyczaj przyjmować najbardziej beznadziejne sprawy i je wygrywać, a i stron opisujących zawiłości prawa karnego sporo to jednak bardziej bym sklasyfikowała Beznadziejną sprawę jako powieść sensacyjną. Ale to właśnie wątki sensacyjno-przygodowe są najciekawszymi i najbardziej trzymającymi w napięciu niż przydługie, nudnawe wstawki o prawie. Specyficzna postać profesora, który okazuje się być również całkiem dziarskim zabijaką i towarzysząca mu jeszcze bardziej specyficzna stażystka tworzą przedziwny ale chwilami prześmieszny duet tropicielsko-detektywistyczny. Pierwsza połowa książki ciężko mi wchodziła, ale najciekawsze rzeczy dzieją się w drugiej, a im bliżej końca tym mocniej serducho bije jaki będzie finał. Nie zdradzę jednak żadnych słów kluczy i tematów, które książka dotyka, bo byłby to w rzeczy samej spoiler.


– Jako prawnicy musimy zachowywać sprawność umysłu, kiedy wszyscy wokół tracą głowę.
– Chodzisz na moje wykłady?
– Chodziłam w zeszłym roku.
– Przynajmniej słuchałaś tego co mówiłem.
– Czy teraz mogę już zjeść deser?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *